niedziela, 28 maja 2023

Nowoczesne?

 

  Żyjemy w XXI wieku, w czasach, gdzie postęp technologiczny nigdy tak szybko się nie rozwijał. Mamy internet, telefony, komputery, sprzęt na wysokim poziomie medyczny czy samochody. Coś, co w tym roku jest uważane za nowe w następnym jest już stare. Firmy prześcigają się nawzajem, konkurencja jest duża. Wszystko dookoła się rozwija, a ja mam wrażenie, że system szkolnictwa w Polsce jakby się zatrzymał w czasie. Oczywiście są wyjątki, ale w większości nic się zmieniło. Nie chodzi mi tu o sprzęt w placówkach, bo większość raczej już ma nowoczesne tablice czy projektory. Trzeba zwrócić uwagę na stary sposób nauczania.

    System edukacji w Polsce jest oparty na transmisji kulturowej, gdzie uczniowie przychodzą do szkoły i mają za zadanie słuchać nauczyciela. Takie coś było modne w XIX wieku, a przypomnę, że mamy XXI. Trzeba coś zmienić, bo stoimy w miejscu. Uczeń sam może wyszukać konkretne informacje, ale czy będzie w stanie zrozumieć? Nic trudnego nie jest w tym, żeby wejść w przeglądarkę wyszukać definicje i ją zapamiętać. Uważam, że obecnie nauczyciele muszą skupić się na formie przekazu. Powinien wymyślać takie sposoby przekazywania wiedzy, żeby dla uczniów były atrakcyjne. Skutkiem będzie zapamiętanie informacji. Najlepiej jakby uczeń sam do tego doszedł do nowej wiedzy. Łatwo się to wszystko pisze, ale jest to trudne do wykonania, bo wymaga od nauczycieli dużo pracy i wysiłku. Nie ułatwiają tego też brak funduszy w szkołach, rodzice, biurokracja oraz czasami same dzieci. Spotkałam się z takim czymś, że materiał nie został dobrze przyswojony. Nauczyciel poszedł dalej z materiałem, bo musi się wyrobić z materiałem. Od kiedy liczy się ilość, a nie jakość? Należy zwolnić i się zatrzymać.

    Teraz się, tak się zastanawiam czy jest jakiś sens zadawania prac domowych? Weźmy szkołę ponadgimnazjalną, gdzie uczniowie mają za zadanie napisać wypracowanie. Kilkoro z nich może zrobić je same, ale większość przepisze z internetu. Na dodatek teraz jest ChatGPT, czyli chatbot, który odpowie na każde mu zadane pytanie. Polecenie może brzmieć napisz wypracowanie o ssakach na 500 słów i ChatGPT, choć powoli, ale pisze odpowiedź. Później uczeń przynosi to do szkoły i dostaje ocenę za coś, czego w ogóle nie napisał. Jaki jest w tym sens? Uważam, że szkoła powinna się skupiać na zadaniach, które można wykonać w klasie lub na projektach wykonywanych między rówieśnikami, którego efekt można przedstawić na forum klasy. Nic, tak się nie przypada w dorosłym życiu jak umiejętność budowania relacji międzyludzkich 


Źródło zdjęcia:https://sklep.foteks.pl/naklejki-377219734-clock-face-with-roman-numerals-vector-vintage-image.html

Błędy początkującego

     Czy człowiekowi wolno popełniać błędy? Oczywiście, że tak, bo przecież człowiek uczy się na błędach. Przy każdym niepowodzeniu odczuwa się różne emocje, ale również doświadcza się ważnej lekcji. Niektórzy potrafią z tego wyciągnąć wnioski, a dla innych niestety jest to dość złożony proces nieprzynoszący efektów.

    Ostatnio prowadziłam indywidualne zajęcia w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Główną treścią lekcji były Warszawa i Wisła. Sądziłam, że byłam bardzo przygotowana, bo poświęciłam na to dużo czasu i starałam się być gotowa na wszystko. Moją pierwszą pomyłką był pendrive, bo znajdowała się tam prezentacja ciekawych miejsc, które warto zwiedzić w stolicy Polski. Zrobiłam to, ponieważ uważałam, że zdjęcia w podręczniku były ubogie i mało widoczne (nauczycielka przyznała mi racje). Na tę okazję kupiłam nowego pendrive, żeby na pewno działał, ale miałam jakieś złe przeczucia i się nie pomyliłam. Prezentacja nie chciała zadziałać na szkolnym komputerze. Przyszedł informatyk i rzekła, że to wina pendrive'a. Dodam tylko, że ten komputer był stary. Mniejsza z tym, bo rezultatem było to, że nie mam prezentacji. Chociaż były tam tylko zdjęcia, to zostałam trochę wybita z rytmu. Byłam zła na siebie, że nie wzięłam drugiego pendrive'a lub nie wydrukowałam zdjęć. Dobrze, że to wszystko działo się w czasie przerwy, więc zdążyłam zapisać za pomocą rysunku rzeczy o których chce dzieciom powiedzieć, żeby nie zapomnieć.

    Przyszła pora lekcji, mimo lekkiego stresu i początkowej sytuacji zajęcia przebiegły spójnie i sprawnie (na dodatek miałam jeszcze liczną widownię, która mnie oceniała). Uczniom najbardziej podobały się zagraniczne, duże szyszki (przyniosłam je, bo chciałam, chociaż nie były związane z tematem) oraz praca w zespołach. Ta praca polegała, żeby w grupie napisać miejsca, które chcieliby odwiedzić w Warszawie oraz powody. Myślałam, że dadzą ogólny powód, a tu spotkałam się z miłym zaskoczeniem, bo przypisali powód każdemu miejscu, które chcieli odwiedzić. Obserwując wcześniejsze zajęcia moich koleżanek podzieliłam uczniów w zespoły ławkami. Jest to szybka i sprawna metoda. Niestety, ale o kilku ciekawych rzeczach zapomniałam powiedzieć, ale wspomniałam później w trakcie lekcji. Wyrobiłam się ze wszystkim, co miałam do zrobienia. Nawet z zadaniami i ćwiczeniami z podręcznika na temat Wisły, dzięki czemu dzieci nie miały pracy domowej.

    Mimo kilku potknięć uważam, że jak na moje pierwsze indywidualne prowadzenie nie było źle. Duża rolę odegrałam fakt, że byłam dobrze przygotowania oraz uczniowie, bo byli bardzo aktywni w czasie zajęć. Patrząc wstecz poprawiłabym jeszcze kilka rzeczy, ale nie wiedziałabym o nich, dopóki nie zrobiłam ich. Przecież człowieka uczy się na błędach, prawda?




Źródło zdjęcia:http://tetnoregionu.pl/bledy-nie-sa-grzechem/

piątek, 26 maja 2023

Królik

    Interesuję się królikami, bo sama jestem właścicielką niesfornego królika miniaturki. Początki były dość ciekawe, bo jak się okazało to dużo wiedzy jeszcze nie wiedziałam. Moją wiedzę poszerzyły rozmowy podczas wizyt u weterynarza, czytanie na forach oraz po prostu obserwacja mojego pupila. Należy pamiętać, że królik miniaturowy to zwierzę, tak jak każde inne. Nie jest to zabawka, a zakup musi być przemyślany, bo te małe stworzenie jest dość wymagające i samo sobie nie poradzi. Zacznę najpierw od ciekawostek, żeby zachęcić do dalszej lektury. Może ktoś, dzięki temu poszerzy swoją wiedzę.

Ciekawostki 


  • Królik potrafi spać z otwartymi oczami i nawet chrapać. 
  • Jest bardzo inteligentny, autonomiczny i jak coś się mu nie spodoba potrafi tupnąć nogą. 
  • Jak się naje to potrafi podskoczyć i przewrócić się na plecy, ale musie się przede wszystkim czuć się bezpiecznie. 
  • Nie może mieć w klatce trocin, bo podrażniają mu oczy.
  •  Królik musi mieć stały dostęp do siana, bo jak nic nie je powyżej 12h dochodzi do zmian w układzie pokarmowym ze względu na kwaśne środowisko w żołądku. 
  • Królik ma dwa rodzaje kału dzienny i nocny. Nocny, tzw. cekotrofy jest zjadany od razu przez królika, bo jest bogaty w witaminy i składniki odżywcze.



Pokarm 

    Tak jak ludzie, króliki też mają swoją piramidę żywnościową. Na pierwszym miejscu jest siano i trawa, ponieważ trawa dostarcza niezbędne składniki odżywcze. Siano zastępuje trawę i pokrywa 70% dziennej racji pokarmowej. Wspomaga układ pokarmowy dostarczając błonnika. Królik jedząc siano ścierają sobie zęby. Gałązki czyszczą zęby i dbają o dziąsła, działają niczym pasta do zębów. Zioła dostarczają niezbędnych składników odżywczych do prawidłowego funkcjonowania organizmu królika. Granulat to karma z skoncentrowanym pokarmem dla królika. Warzywa posiadają niezbędne minerały i witaminy, białka i węglowodany. Urozmaicają dietę, ale nie wolno podawać warzyw kapustnych, bo powodują wzdęcia. Owoce należy podawać okazjonalnie jak przysmak, bo mają dużo cukru w sobie i są kaloryczne. Należy unikać karm z zbożem lub samego zboża, bo powodują, że króliki szybko tyją.


Stan zdrowia

    Króliki same sobie czyszczą uszy. Zewnętrzną część ucha czyszczą przednimi łapami, a do wewnętrznej używają tylnej łapa jak patyczka do uszu. Pazurki powinny być przycinane, bo w domowym środowisku się nie ścierają same i zbyt długie powodują ból. Uszy służą do regulacji temperatury. W lato są niczym klimatyzacja, a w zimę pełnią rolę grzejnika. Naczynia krwionośne w jego uszach rozszerzają się i zaczynają przepuszczać przez siebie dużą objętość krwi, która poruszając uszu, stopniowo ochładza się w wyniku kontaktu z powietrzem i powraca do ciała. Kiedy jest zimno naczynia krwionośne zwężają się, a krew krąży tylko przez narządy chronione grubym futrem, zatrzymując ciepło wewnątrz ciała. 

Myksomatoza 

    Choroba zakaźna wywołana przez wirusy. Przenoszą ją komary, pchły i roztacza. Jest niegroźna dla człowieka. Szybko rozprzestrzenia się, a objawy to obrzęk wokół głowy i oczu oraz narządów płciowych, zapalenie spojówki. Temperatura królika wynosi, wtedy 43 stopnie Celsjusza.

Pomór królików 

    Choroba wirusowa, zakaźna, przenosi się za pośrednictwem legowiska, pokarmu a nawet innych zwierząt i opiekuna oraz przez kontakt z innym chorym królikiem. Atakuje w ciągu 48 godzin i charakteryzuje się osłabienie i dusznościami u zwierzęcia. Z nosa wycieka płyn, ma formę krwawą pianistą, pojawiają się zmiany w narządach wewnętrznych – wątroba i płuca. 

    Są to najbardziej powszechne choroby wśród królików - myksomatoza i pomór królików. Śmiertelność dochodzi do 100% , żeby temu zapobiec należy szczepić króliki. Problemy stomatologiczne

Problemy stomatologiczne 

    Czasami do chodzi do tego, że zęby króliczę rosną krzywo, nie ścierają się i są za długie. Sprawiają wtedy ból i królik przestaje jeść, co jest niebezpiecznie dla niego. Trzeba wtedy odwiedzić weterynarza, który przytnie zęby. Niekiedy wizyty będą regularne. Czasami jakby się cofają w głąb czaszki. Lekarz może zdecydować o koniecznym usunięciu zębów.

Nowotwór złośliwy

    Królik tak jak ludzie chorują na raka. W ich przypadku najczęściej atakowany jest układ rozrodczy, potem przerzuca się na inne narządu wewnętrzne. Królik chory mało je i jest osowiały, okolice narządów płciowych są napuchnięte. Dlatego zalecana jest sterylizacja i kastracja, aby zminimalizować ryzyko zachorowania oraz aby uspokoić hormony.


Królik jak każde inne zwierzę wymaga opieki i troski. Choruje tak samo jak każdy inny pupil i wymaga odpowiedniej diety. Mogę z całego serca napisać, że jest to bardzo kochane stworzenie. Chociaż czasami ma humorki, ale kto ich nie ma.




środa, 24 maja 2023

Największa zaraza

   



  Co jest największą zarazą na świecie? Co szkodzi światu? Czy to bakterie lub wirusy? Czy może dzikie zwierzęta, bo przecież one są niebezpieczne. Odpowiedź jest dość prosta. Dla jednych może być zaskoczeniem, a dla innych wiadomym faktem. Największą zarazą, która wyniszcza powoli świat są ludzie. Nie chodzi tylko o czasy teraźniejsze, ale również o przeszłość. Fakty historyczne pokazują jasno, że gdzie człowiek tam śmierć. 

    Cofnijmy się trochę do prehistorii. Gatunek ludzki powstał w Afryce około 1,8 mln lat temu, a potem wyemigrował do Eurazji. Czy to nie dziwne, że zwierzęta, które człowiek spotkał na swojej drodze nie przetrwały do czasów obecnych? Ktoś zaraz może się nie zgadzać, bo przecież są zwierzęta, które przetrwały do dziś, chociaż wyglądają inaczej niż ich przodkowie. Weźmy takiego krokodyla, który pojawił się około 95 milionów lat temu. Obecny krokodyl pochodzi od deinozucha (prehistorycznego aligatora). Chociaż taki struś, który przeżył prawdopodobnie wielki kataklizm, a nie przeżyły go dinozaury. Niestety, ale w drodze ewolucji stracił zdolność latania. Ciężko stwierdzić, kiedy to nastąpiło. 

    Dlaczego, więc taki krokodyl czy struś istnieje do dziś, a emu czy mamut nie przeżył do dziś. Na początku myślałam, że się po prostu lepiej dostosowały. Uważam, że trochę w tym jest prawdy, ale nie jest to główny powód. Po zdobyciu istotnych informacji okazało się krokodyl i struś wywodzą się z Afryki, a stamtąd również człowiek. Te zwierzęta żyły obok niego, może wyczuwały w nim zagrożenie i starały się go unikać. Wniosek jest taki, że wiedziały do czego jest zdolny prymitywny człowiek i wolały go unikać. Natomiast zwierzęta, które nigdy go nie spotkały, np. mamut czy emu nie widziały w nim zagrożenia, więc go unikały. Nie bały się go, a człowiek pierwotny to wykorzystywał i te zwierzęta nie przetrwały do dziś.

     To samo również odnosi się do plemion, które istniały na terenach obecnych Ameryk. Nadszedł XVI wiek, a tym samym okres wypraw morskich. Europejczycy wyruszyli w podróż i spotkali na swojej drodze plemię Azteków, Inków czy Majów i jak wiadomo nie przetrwały one do dziś. Faktem oczywistym jest to, że Europejczycy byli bardziej rozwinięci, bo mieli statki, broń, zbroje, pismo, ale to wszystko zawdzięczali dobremu położeniu geograficznemu. W przeciwieństwie do plemion, dawni Europejczycy żyli (teraz też żyją) w jednej strefie klimatycznej, co ułatwiało handel oraz rozwój. Wykorzystując swoja przewagę podbijali Ameryki, a na dodatek jeszcze zarażali rdzennych mieszkańców chorobami. Przywieźli ze sobą własne zwierzęta, a tym samym choroby w tym dżumę, grupę czy ospę. Plemiona nie były na to przygotowane, bo pierwszy raz mieli kontakt z takimi chorobami. Skutkiem było to, że szybko się zarażali i umierali. Człowiek pojawił się nie wiadomo skąd i zniszczył plemiona niczym zaraza.

    Człowiek był i jest największą, świadomą siła destrukcyjną, która nie zwierza na nic. Wystarczy spojrzeć teraz, gdzie mamy problemu z klimatem, a przecież ten problem sam z siebie nie powstał. Gatunki zagrożone wyginięciem, same tego nie spowodowały. Wycinka lasów, a tym samym naturalnych środowisk dla wielu gatunków zwierząt czy roślin. Głównym winowajcą jest człowiek. Miejmy nadzieję, że wszyscy obudzimy się w porę, żeby nie stać się dla siebie nawzajem zarazą. Chociaż historia pokazuje takie momenty, a my najwyraźniej nie uczymy się na błędach.

Źródło zdj:https://www.national-geographic.pl/artykul/zarazy-ktore-dziesiatkowaly-ludzkosc


wtorek, 23 maja 2023

Komary

    

    Komar stanowi zmorę podczas późnych, gorących letnich dni. Nic, tak nie drażni, jak te bzyczenie wokół ucha. Małe zwierzę, ale jakże denerwujące. W przyrodzie, jak wiadomo nic nie istnieje bez powodu. Tak samo jest w przypadku komara, bo stanowi on źródło pokarmu dla żab, traszek, jaskółek czy nietoperzy.

     Obecnie jest 40 rodzajów i 3,5 tys. gatunków komara. Ciekawe jest to, że tylko samice komara żywią się krwią zwierząt stałocieplnych. W czasie ugryzienia ludzka skóra ma kontakt z śliną komara, która zawiera substancje chemiczną. Rezultatem jest podrażniona skóra i czasami występuje reakcja alergiczna. Na dodatek może dojść do zakażenia się chorobą, bo komar ssąc krew przenosi różne drobnoustroje. Przez ugryzienie umiera rocznie od 750 tys. do 1 mln ludzi. Dlatego komary są uważane za zagrożenie dla człowieka. Oto choroby jakie przenoszą:

  • Malaria 

  • Chikungunya

  • Zakażenie wirusem Zika

  • Żółta febra

  • Denga

  • Gorączka Zachodniego Nilu

  • Japońskie zapalenie mózgu

    

    Natomiast samce komara są niegroźne, bo nie żywią się krwią tylko nektarem kwiatów. Dorosłe osobniki żyją dość krótko, bo w przeciwieństwie do samic, a te żyją od 42 do 56 dni, samce żyją tylko 10 dni. Dość słabo wypadają. Komary są bardzo aktywne przed deszczem, a idealną ochronną przed nimi jest odpowiedni ubiór oraz stosowanie siatek w domach. W przypadku chorób idealnym zabezpieczeniem jest szczepionka.


Czy komary stanowią zagrożenie tylko dla ludzi?

    Okazuje się, że nie tylko człowiekowi szkodzą, ale również innym ssakom. Przenoszą na lisy, wilki, psy czy koty pasożyty. One natomiast wywołują chorobę dirofilariozę, a one powoduje pojawienie się guzków podskórnych lub zapalenie płuc. Człowiek nie może się zarazić tym od swojego pupila, ale może przez komara. W przypadku ludzi objawiamy są brak apetytu, zmęczenie i osłabienia organizmu. Czyli wychodzi na to, że takie małe stworzenie, z wyglądu niepozorne, a może tyle szkód wyrządzić człowiekowi. Należy się zabezpieczyć i dbać o siebie.

Źródło zdjęcia:https://www.krysiak.pl/blog/komary-jak-z-nimi-walczyc/

poniedziałek, 22 maja 2023

GMO

   Zanim przejdziemy do głównego tematu postu wspomnę o... grach. Kto nie lubi grać? Wszyscy lubią, prawda? Może inaczej sformułujemy pytania. Kto lubi wygrywać? Na pewno wszyscy. Kto lubi przegrywać? W tym przypadku raczej nikt nie lubi tego uczucia. Gry mogą być edukacyjne oraz uczyć zachowań społecznych. Podczas grania uczymy się zasad, szybkiej reakcji czy próbujemy przewidzieć ruch przeciwnika. Wygrana napawa nas dumą i uczy. Oczywiście przegrana również nas uczy, ale towarzyszy jej taki gorzki smak. Może nas zmotywować do dalszych prób oraz do nauki na własnych błędach. 

    Pewnego dnia na zajęciach w grupie znajomych graliśmy w grę edukacyjną o nazwie Wirus. Cóż początki były trudne, bo za nim zrozumiałyśmy, o co chodzi w tym, to minęło z dobre  10 minut. Później rozgrywka jakoś szła chociaż mozolnie. Zabawa dopiero się zaczęła, kiedy koleżanka kupiła Wirusa i graliśmy w nią na okienkach. Wtedy poznałyśmy dokładnie zasady (chociaż do tej pory nie pamiętam do czego służą niektóre karty specjalne) i gramy w nią obecnie jak starzy zawodowcy. Polecam grę z całego serduszka, bo nie jest ona trudna, a potrafi dostarczyć dreszczyku emocji.



    Pora przejść do głównego tematu, ale najpierw wyjaśnijmy czym jest skrót GMO. Jest to organizm zmodyfikowany genetycznie, a pierwszy powstał w 1973 roku. Ludzie są różnie nastawienie do GMO. Jedni mają obawy, a natomiast drudzy nie mają z tym problemu. Zazwyczaj przeciwnikami są osoby, które odczuwają strach wobec GMO, bo do końca nie rozumieją, o co w tym chodzi lub kłóci się to z ich osobistymi poglądami. Na pewno dużym minusem jest nieznajomość długotrwałych skutków spożywania GMO, ale to jest zagadką, którą może poznanym w niedalekiej przyszłości. Również istnieje możliwość negatywnego oddziaływania na zdrowie. Mogą pojawić się alergie, nowotwory czy bezpłodność. Również jest ryzyko zagrożenia dla bioróżnorodności.

    Natomiast zwolennicy uważają, że nie ma oficjalnych badań potwierdzających negatywne skutki GMO dla ludzkiego organizmu. Na pewno dużym plusem jest to, że rośliny GMO wytrzymują długie i trudne warunki transportu, czyli są opłacalne w produkcji i bardzo wydajne. Również zawierają w sobie zwiększoną wartość odżywczą. Takie rośliny mogą być uprawiane w trudnych warunkach.

    Reasumując nie wiadomo do końca czy GMO jest zdrowe czy szkodliwe. Taka technologia może się stać jednym z głównych rozwiązań dotyczących produkcji żywności. Obecnie na Ziemi jest 8 miliardów. Miejsca brakuje powoli dla nas oraz do upraw. Trzeba sobie jakoś poradzić i GMO może być takim rozwiązaniem, ale to czas pokaże.

Źródło zdjęcia:https://www.naturoterapiawpraktyce.pl/artykul/gmo-vs-zywnosc-konwencjonalna-cz-ii

Zajęcia w plenerze

     Podczas zajęć z edukacji przyrodniczo-społecznej wyszliśmy na świeże powietrze. Było dużo osób zainteresowanych taką formą lekcji, bo zazwyczaj doświadczamy transmisji kulturowej. Chociaż poranna pogoda nie zapowiadała się szczególnie ładnie, to później całe szczęście nastąpiło przejaśnienie. Spotkaliśmy się nad jeziorem kortowskim, a następnie za pomocą specjalny sitek wyławialiśmy stworzenia z wody. Niektóre były od razu widoczne, tak jak ślimak (nazwałyśmy go Gucio), a inne wyglądały jak jakiś paproch, dopóki się nie zaczęły ruszać. Następnie te zwierzęta zostały umieszczone w szczelnych pojemnikach z wodą.

    Następnie poszliśmy do specjalnie wyznaczonego miejsca na dalsze odkrywanie. Po drodze widzieliśmy kolorowe kwiaty oraz... żabę, tak się schowała, że ciężko było ją znaleźć. Później za pomocą pipety i pęsety wyławialiśmy małe zwierzęta z masy wydobytej z jeziora. Złapane stworzenia zostały przeniesione do pojemnika z czystą wodą. Najbardziej podobało mi się łapanie larw ważki. Sama znalazłam kilka dużych okazów. Trzeba było być bardzo spostrzegawczym i szybkim. Zajęcia bardzo mi się podobały, bo były inne. Przede wszystkim na świeżym na powietrzu i wymagały od uczestników aktywności. Na własnej skórze doświadczyłam wyławiania, a później łapania, np. kijanek. Nie miałam z tym problemu. Tylko jest pewien problem, bo raczej już nigdy nie spojrzę, tak samo na wodę w jeziorach.    

    Po tych zajęcia w głowie będę miała, że w wodach żyją różne stworzenia, a nie tylko ryby. Chociaż czy będzie mi to przeszkadzało w pływaniu, kiedy nadejdzie lato? Jestem pewna, że nie. Nic na to nie poradzę, a też nie ma, co się za bardzo tym  przejmować takimi rzeczami. Na zakończenie wspomnę o pewnej sytuacji z nad jeziora. Podczas jednego z wypadów na znane nam wody, moja ciocia wyszła z wody z pasażerem na gapę. Dokładniej rzecz ujmując z pijawką. W takiej sytuacji należy pamiętać, żeby nie odrywać pijawki siłą, bo ona jest wyposażona w małe ząbki, które wbijają się w skórę. Sprawdzonym sposobem jest polanie pijawki wodą z solą. Zwierzę samo odpada. 

    Tutaj poniżej zamieszczę zdjęcia zrobione przeze mnie w czasie lekcji nad jeziorem kortowskim.




Nowoczesne?

    Żyjemy w XXI wieku, w czasach, gdzie postęp technologiczny nigdy tak szybko się nie rozwijał. Mamy internet, telefony, komputery, sprzęt...